Follet Ken - (1976) - Tajemnicze studio, przeczytane

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
KENFOLLETT
TAJEMNICZESTUDIO
Follett.K.tajemniczestudio.txt
ROZDZIAŁPIERWSZY
MickWilliamswepchnąłostatniąwieczornągazetę
przezotwórwdrzwiach,poczymwskoczyłnarower
ipopedałowałszybkozpowrotemdokioskupanaThor
pe'a.Taczęśćpracyzawszenajbardziejmuodpowiadała.
Torba,boleśniecięŜkanapoczątkutrasy,terazobijała
musiępustaoplecy.
Skręciłnaroguiprzejechałwpoprzekjezdni,kierując
sięprostonachodnik.Ułameksekundyprzeddotknię
ciemkrawęŜnikapoderwałkierownicę,podnoszącwgórę
przedniekołoirowerwjechałgładkonachodnik.Mick
wcisnąłnoŜnyhamulecizatrzymałsięzeleganckim
poślizgiemprzedwitrynąsklepu.Nauczyłsiętejsztuczki
juŜdawnotemu.
Oparłroweromuriwszedłdośrodka.Gdyotwierał
drzwi,zauwaŜyłnieznajomegochłopca,którystałprzy
kioskuzdłoniąopartąnasiodełkuwyścigowki.Mick
miałnadzieję,Ŝejegojazdawywarłananimodpowiednie
wraŜenie.
Naulicyczekanowy,Mick—powiedziałpan
Thorpe.PokaŜeszmutrasęnumersiedem?
JasneodparłMick.Cotydzieńzarabiałtrochę
pieniędzynategorodzajurobocie.Znałwszystkietrasy
ijeśliniepojawiłsięktóryśzchłopców,zastępowałgo.
Kiedyniebyłododatkowejpracy,zamiatałkioskiszedł
tlodomu.
Zapukałwszybęidałznaknowemu,Ŝebywszedłdo
środka.
MickWilliamspokaŜeci,coijak,synu—zawołał
panThorpe.
Mickprzyjrzałsięchłopcu.Domyśliłsię,Ŝesąwtym
samymwieku,chociaŜnowybyłodniegowyŜszy.Miałkrótko
obciętewłosyikołnierzykprzypiętyguzikamidokoszuli.
—Jaksięnazywasz?—zapytałMick.
—RandallIzard—odparłchłopiec.
—Śmiesznenazwisko.
—WmojejstarejszkolenazywalimnieIzzie.
MickwziąłodIzziegotorbęnagazetyipołoŜyłjąpłasko
naladzie,takŜebynawierzchuznalazłsięwypisanywielki
militeraminapisWIADOMOŚCIZCAŁEGOŚWIATA.
—Wiesz,jakwkładasiędośrodkagazety?
—Chybatak.
—Notodoroboty—Mickobserwowałprzezblisko
minutęnieporadnepróbynowego.Wkońcuzapytał:—
RozwoziłeśjuŜkiedyśgazety?
Nie.
Takmyślałem—powiedziałMick.Pokazałmu,
jakwkładaćgazetydotorby,apotempomógłjązałoŜyć
naramię.
—CięŜka—poskarŜyłsięIzzie,kiedywychodzili
zkiosku.
—Poczekajdopiątku—roześmiałsięMick.—Wte
dygazetysągrubsze.
—Pospieszciesię,chłopcy—zawołałzanimipan
Thorpe—bozarazpojawisiętupanizulicyAkacjowej
trzydzieścipięćzeskargą,Ŝeznowuspóźniłasięjej
gazeta.
MickspojrzałzpodziwemnarowerIzziego.Miał
wyścigowąkierownicęidziesięciobiegowąprzerzutkę.
KiedyIzzieruszył,zmagającsięzobładowanągazetami
torbą,Micksięzorientował,Ŝenowyledwiedosięga
nogamipedałów.DlaniegorowerbyłbyzaduŜy.
—Szkoda,Ŝeniemaszinnegoroweru—rzekł,wska
Strona1
kującnasiodełko.
Izzietrochęsięzaczerwienił.
—Cownimzłego?—zapytał.
—Todobryrower—powiedziałMick.—AlecięŜko
cibędzienanimrozwozićgazety.Dotejpracylepszy
jesttaki.—RowerMickamiałszerokorozstawioną
kierownicęiduŜeoponyzgrubymbieŜnikiem.
—Niedostałemgo,Ŝebyrozwozićgazety—mruk
nąłnowy.
SkręciliwulicęAkacjowąiMickwskazałpierwszy
dom.Wmiaręjakposuwalisiędalej,informowałIzziego,
wktórychdomachchcą,Ŝebygazetęzostawiaćnaprogu,
gdzietrzebająwpychaćprzezotwórwdrzwiach,Ŝeby
niezmoczyłjejdeszcz,iktórzymieszkańcynieŜyczą
sobie,Ŝebyroznosicielprzechodziłprzeztrawnikalbo
skracałsobiedrogę,przeskakującprzezŜywopłot.—
Tobyłaprzedtemtwojatrasa?—zapytałIzzie.
—ObsłuŜyłemjewswoimczasiewszystkie—odparł
Mick.Nowyniezbytmusięspodobał.WyraŜałsiębar
dzopoprawnie.Ludzie,którzymówiąwtensposób,to
naogółsnoby.
Czekając,aŜIzziewrócispodjakiegośdomu,przyjrzał
siędokładniejegopojazdowi.Nawąskieobręczekół
nałoŜonebyływysokociśnienioweopony.Tomusiałbyć
drogirower.Zeswojąpoprawnąwymowąidrogimro
weremIzziemusiałbyćcałkiembogaty.Mickzastana
wiałsię,dlaczegowziąłsiędorozwoŜeniagazet.
Izziewyszedłprzezfurtkę.Jegotorbabyłaterazprawie
pusta.
—Odkogodostałeśtenrower?—zapytałMick.
—Toprezenturodzinowyodojca—odparłIzzie.—
Askądmaszswój?
—Ukradłemgo—powiedziałMick,ruszającwstro
nęnastępnejposesji.
—Corobitwójojciec?—zapytałkilkadomówdalej.
—Kręcifilmy.
MickbyłpodwraŜeniem.
—Westerny?ZJamesemBondem?Tegorodzaju
rzeczy?
—Nie.PrzewaŜniereklamydlatelewizji.
—Aha—stwierdziłMick.TobyłoduŜomniejin
teresujące.
—Atwój?
—Mójco?
—Ojciec.
—Niemamojca—odparłMick.Izziezmarszczył
brwiiotworzyłusta,Ŝebyzadaćkolejnepytanie,ale
Mickgouprzedził.—Toostatnidom.Ruszaj.
—Dojakiejszkołychodzisz?—zapytałnowego,kie
dywracalidokiosku.
—DoRadley.
DotejsamejszkołychodziłMick.
—NiezauwaŜyłemcię—stwierdził.
—Dopierozacząłem—wyjaśniłIzzie.—Przedtem
uczyłemsięwszkolezinternatem.
PrzykioskuMickznowuzahamowałzpoślizgiem.
IzzieostroŜniezaparkowałswojąwyścigówkęprzykra
węŜniku.
—Wporządku,synu—powiedziałpanThorpe,kie
dyweszlidośrodka.—Dozobaczeniajutro,zakwad
ransczwarta.
—Jakmuposzło?—zapytałMicka,kiedyzanowym
zamknęłysiędrzwi.
—Dasobieradę—odparłMick.Wziąłzladywie
czornągazetęiwrzuciłdokasymonetę.
—Wyglądanamiłegochłopca—stwierdziłpan
Thorpe.
MickwłoŜyłgazetędoswojejtorby.
Strona2
Follett.K.tajemniczestudio.txt
Follett.K.tajemniczestudio.txt
—Zadzieratrochęnosa,alewydajemisię,Ŝejego
rodzinapopadłaostatniowtarapaty.
—Naprawdę?—zapytałpanThorpe,uśmiechając
siępółgębkiem.
—Dowidzenia—powiedziałMickiwyszedłzkiosku.
Izziejechałdodomubardzoszybko,pochylającgłowę
nadkierownicąizmieniającbłyskawiczniebiegi.Towspa
niałyrower,pomyślał,niezaleŜnieodtego,cowygadywał
natentematMickWilliams.Jegostarygruchotwygląda,
jakbysamgozmajstrował.ImusichybawaŜyćtonę.
Miałterazczasdlasiebie.Ajutroranoznowudo
nowejszkoły.Namyślotymprzeszłygodreszcze.Nie
miałtamŜadnychprzyjaciół,chociaŜmatkazapewniała
go,Ŝeszybkojakichśpozna.śałował,ŜeniemoŜewrócić
doszkołyzinternatem,gdziegrałwdruŜyniepiłkinoŜ
nej.Zmianaszkołytocośokropnego.
śebypoprawićsobiehumor,zacząłrozmyślać,jak
spędziwieczór.MoŜewyjmiezszafyswoichŜołnierzy.
Minęłosporoczasu,odkądstoczyłostatniąbitwę.
Skręcającwpodjazd,przyspieszyłiostrozahamował.
PoślizgniebyłmoŜetakdobryjakMicka,alegdypo
ćwiczy,powiniengoudoskonalić.
MatkawyjmowaławkuchnimięsozzamraŜarki.Kie
dyśmielidziewczynę,którapomagaławgotowaniu
isprzątaniu,aleteczasyodeszływprzeszłość.
—Cześć,Randall.JakposzłorozwoŜeniegazet?—
zapytała.
—Dobrze—odparł.Ostatnionigdynieopowiadał
matceoswoichkłopotach.Miaładosyćzmartwieńzpo
woduojca,któremutrudnobyłoznaleźćpracę,bo
wbranŜyfilmowejpanowałkryzys.Izzietłamsiłwięc
wsobiewszystkoimówiłjej,Ŝewiedziemusiędo
skonale.
—Pobawięsięchybawwojnę—powiedział.
—Wporządku—odparła.—Aleniesiedźzadługo.
Kolacjajestosiódmej,amusiszsięjeszczeprzedtem
wykąpać.
Izziepowiesiłkurtkęwszafienadoleiposzedłdo
swojegopokoju.Postanowił,ŜestoczybitwępodDun
kierką.UłoŜyłnadywanietaśmę,którejzarysmiałprzy
pominaćwybrzeŜaFrancji,izacząłustawiaćniemieckich
Ŝołnierzynapozycjach.WkrótcepogrąŜyłsiębezreszty
wwyimaginowanejwojnie.
Mickotworzyłfrontowedrzwiizobaczyłprzyczajoną
wciemnymkorytarzuŜonęwłaścicieladomu.
—Totylkoja,paniGrewal—powiedział.
Ruszyłnagóręposchodach.Irlandkanapierwszym
piętrzegotowaławłaśnieobiadmęŜowiipachniałoje
dzeniem.Mickpoczułsięgłodny.
Szybkowspiąłsięnadrugiepiętro,gdzieonijego
matkazajmowalimałedwuizbowemieszkanie.Wyjął
klucz,otworzyłdrzwiiwszedłdośrodka.
Wkuchniukląkłnapopękanymlinoleum,wyjąłzkre
densubutelkęoranŜadyipudełkoherbatników,apotem
przeszedłdopokojuiwłączyłtelewizor.PołoŜyłsięprzed
nimnadywanie,postawiłoboksiebieoranŜadęiherbat
niki,rozłoŜyłgazetę.
Rzucałnaniąokiem,kiedynudziłagotelewizja.Naj
pierwobejrzałfragmentykomiksów,potemprzeczy
tałzamieszczonynaostatniejstronieartykułodruŜynie
piłkarskiej.Wreszciespojrzałnawiadomościzpierwszej
strony.
20000FUNTÓWPADŁOŁUPEMGANGUPRZE
BIERAŃCÓW,głosiłnajwiększytytuł.Mickbardzo
interesowałsięGangiemPrzebierańców.Przeczytałzza
partymtchemcałąrelację.
CzterechmęŜczyznnapadłodzisiajnabankwza
chodnimHinchleyizrabowałookoło20000funtów
Strona3
Follett.K.tajemniczestudio.txt
gotówką.PolicjauwaŜa,ŜenapadbyłdziełemGangu
Przebierańców,którywciąguostatnichdwumiesięcy
obrabowałjuŜczterybankiwzachodnimLondynie.
Udającyklientówzłodziejedostalisięnazaplecze,
kiedystraŜnikotworzyłopancerzonedrzwi,Ŝebywpuścić
powracającegozlunchukasjera.
NapadmiałmiejscewBankuLłoydaprzyulicyWy
sokiej.Niktniezostałposzkodowany.
Gangsterzydziałalitaksamojakpodczasczterech
wcześniejszychnapadów.RysopisysprawcówróŜniąsię
odpoprzednich,alepolicjauwaŜa,Ŝeposługująsięoni
profesjonalnymitechnikamicharakteryzacji,którepo
zwalająimzmieniaćpowierzchowność.
MickpodziwiałGangPrzebierańców.Sprytniizuch
wali,zawszewyprowadzalipolicjęwpole.Zastanawiał
się,gdziesąteraz.Napewnolicząpieniądzeiświętują
zwycięstwowswojejkryjówce.
Wtelewizjipuścilifilmowyścigachsamochodowych,
któryprzyciągnąłnachwilęjegouwagę.Kiedyfilmsię
skończył,jakaśkobietazaczęławyjaśniać,jakzrobić
kukiełkiPunchaiJudy,iMickzpowrotempochyliłsię
nadgazetą.
Przerzucałkolejnestrony,czytająctytułyiprogram
telewizyjnynawieczór.MiałjuŜzamiarzłoŜyćzpo
wrotemgazetę,kiedyjegouwagęprzyciągnęłanaglemała
notatkanadolestrony.„Hotelnamiejscuwytwórni
filmowej"brzmiałtytuł.
Agencjanieruchomości—przeczytał—zwróciłasię
ozezwolenienabudowętrzynastopiętrowegohotelu
wmiejscunieczynnejobecniewytwórnifilmowejKeller
manaprzyulicyKanałowej.
MickmieszkałprzyulicyKanałowej,astarawytwór
niastałatuŜzajegodomem.Byłtowielkijakszpital,
rozłoŜystybudynek,otoczonyogrodzeniemzdrutukol
czastego,którepatrolowaliwnocystraŜnicyzpsami.
Wytwórnięzamkniętoprzedrokiemiterazprzezbramę
oddalonązaledwieokilkaposesjioddomuMickazrzad
katylkowjeŜdŜałalubwyjeŜdŜałajakaśfurgonetka.
Mickusłyszał,jakmamawchodzidokuchni.
—Jesteśwdomu,Mickey?—zawołała.
—Tak—odkrzyknął.
Weszładopokoju,usiadłacięŜkowstarymfotelu
irozpięłapłaszcz.Pochwilizapaliłapapierosa.Mick
złoŜyłgazetę.
—Niewiem,jakmoŜeszjednocześnieoglądaćtelewi
zjęiczytaćgazetę—powiedziałamama.
—Wgazeciepiszą,Ŝezanaszymdomemstanieho
tel—powiedziałMick.—Będąmusielizburzyćstarą
wytwórnię.
—Cochcesznapodwieczorek?
—Kanapkęzboczkiem.
MamarzuciłapłaszcznastojącewkąciełóŜkoiwyszła
dokuchni.Mickruszyłwśladzanią.Patrzył,jakzapala
gaziwyjmujebekonzespiŜarni.
—Nicsądzę,Ŝebychcielimiećwsąsiedztwietestare
domypowiedział.
—niewiem,dlaczegochcątuwogólestawiaćhotel—
stwierdziłamama.—CzyŜbyktośchciałspędzaćwakacje
przyulicyKanałowej?
MickwyjąłdwatalerzykiidwanoŜe.
—Pewniekiedypoprowadzątęnowądrogę,będzie
stądbliskodolotniska.
Mamanieodpowiedziała.Rzuciłanapatelniędwa
plasterkiboczkuinastawiłaczajniknaherbatę.
—Aletakiestaredomyzpewnościąbędąpsuływidok
zokienichnowegoeleganckiegohotelu—dodał.
—Jesteśstarszy,niŜnatowyglądasz—westchnęła
mama.WciąŜzapominam,ŜezciebiejuŜprawie
Strona4
Follett.K.tajemniczestudio.txt
męŜczyzna.Usiądźprzystole.
Mickrzuciłmatcezdziwionespojrzenie.To,comówi
ła,nietrzymałosiękupy.Czekałnawyjaśnienia.Mama
zrobiładwiekanapkiiiusiadłanaprzeciwko,stawiając
talerzykinaplastikowymobrusie.
Micknalałsobiebrązowegososuiugryzłwielkikęs,
miaŜdŜączębamichrupkąskórkębekonu.
—burzątedomyrazemzwytwórnią—powiedziała
mama.OdkupiliterenodpanaGrewala.
—Niemogązburzyćdomów,wktórychmieszkają
ludzieoświadczyłMick,zustamipełnymibekonu
ichleba.
—Iłędziemymusielisięwyprowadzić—odparła.—
Dostaliśmywymówienie.
—O!—NaMickuniewywarłotowiększegowraŜe
nia,alemamabyłanajwyraźniejprzygnębiona.—Więc
znajdziemysobieinnemieszkanie.
Pchnęławjegostronęswójtalerz.
—Zjedz,janiemamapetytu—powiedziałaiwstała,
Ŝebyzrobićherbatę.—Nicnierozumiesz—dodała.—
Znaleźćnowemieszkanietoniełatwasprawa.—Nala
łasobieherbaty,wróciładostołuizapaliłakolejnego
papierosa.—Niepamiętasz,jakbyłoostatnimrazem.
Wydeptywanieulic,właściciele,którzykiedytylkozoba
cządziecko,twierdzą,ŜelokaljestjuŜzajęty,agen
cje,gdzieśmiejącisięwtwarz,gdyusłyszą,ilemoŜesz
zapłacić.
Wypiłaherbatęizaciągnęłasiępapierosem..
—Niemamsił,Ŝebyznowutoznosić—powiedziała.
Wstałaiwyszładopokoju.
MickodłoŜyłswojąkanapkę.Nigdyniewidziałmatki
takzmartwionej.Widziałjązagniewaną,kiedykłóciła
sięzludźmi,widział,jakpłacze,oglądającsmutnyfilm
wtelewizji,widziałjąnawetpijaną.Aletenprzepełniony
bezradnościąsmutekbyłdlaniegoczymśnowym.Dusiło
goodniegowgardle.
Wstał,oparłsięoframugędrzwiizajrzałdopokoju.
Mamasiedziałanafotelu,wpatrywałasięWprzedsta
wiającyMajorkęplakat,którywisiałnaprzeciwległej
ścianie.Wjejoczachlśniłyłzy.
—Tosamoczekawszystkichmieszkańcówtejulicy—
powiedziałMick.
—InnekobietymająmęŜów—westchnęła.—Kiedy
wdomujestmęŜczyzna,wszystkowyglądainaczej.
—MaszprzecieŜmnie.
Mamauśmiechnęłasięprzezłzy.
—Tak,mamciebie.
—Myślisz,Ŝeniepotrafięniczrobić,prawda?
Potrząsnęłapowoligłową.
—Tak,Mickey,takmyślę.
Mickaogarnąłgniew.
—Jeszczezobaczysz—powiedziałiwyszedł.
ROZDZIAŁDRUGI
NazajutrzwszkoleIzziewidziałnaprzerwachMicka
Williamsa,aledopieropolunchuudałomusięznim
zamienićkilkasłów.Naboiskuzorganizowanomecz
piłkinoŜnejiIzziezapytał,czymoŜezagrać.
WybranogodotejsamejdruŜynycoMicka.Obaj
graliwataku.Minęłokilkaminut,zanimIzzieprzy
zwyczaiłsiędogrytenisowąpiłką.
Staliobajwpołowieboiska,kiedyichwłasnybram
karzwykopałpiłkęnaskrzydło.Izziewystartował
wtamtąstronę,apotemobróciłsięizobaczył,ŜeMick
biegnieśrodkiempola.KuIzziemuruszyłodwóch
obrońców,aleonprzerzuciłpiłkęnadichgłowami,po
Strona5
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • quentinho.opx.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed