Fulla Horak -Zaswiaty(Niebo, ►Przerozne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
FULLA HORAK
ZAŚWIATY
Fulla Horak
(ur.
1909
– zm.11 marca
1993
) - filozof, myśliciel, muzyk, wielki mistyk katolicki.
Obecnie Stefania Horak nie żyje. Pochowana została na cmentarzu w Zakopanem.
1
SPIS TREŚCI
PIEK
Ł
ŁO ...................................................................................... 24
2
O RZECZACH OSTATECZNYCH
Wszystko, co wiem od moich Świętych Opiekunów o życiu przyszłym, zostało mi
podane w formie jasnej i zrozumiałej, przetłumaczonej niejako na nasze ciasne,
ludzkie pojęcia. Wiem jednak od Nich, że wszystko, co się dzieje w świecie Ducha
dzieje się jakoś inaczej, szerzej, pełniej, nieuchwytnie i dlatego takim, jaki jest
nie może się w ludzkim umyśle pomieścić. Tak, jak nie można opisać uczucia,
woni, czy koloru tak nie podobna opowiedzieć człowiekowi stanów wyzwolonej z
materii duszy inaczej, jak przez pewne podobieństwa, zaczerpnięte z
podpadających mu pod zmysły wyobrażeń. Zatem to, co wiem i powiem o
stanach duszy i o życiu przyszłym, jest niejako przetransportowaniem
wszystkiego, co niepojęte, na nieporadną ciasnotę naszych wyobrażeń i słów.
ŚMIERĆ
W chwili, kiedy dusza rozstaje się z ciałem,
człowiek choćby był
nieprzytomny, choćby śmierć nastąpiła momentalnie, czy we śnie ma
błysk chwili, na ułamek sekundy, ma świadomość własnej śmierci.
I choćby był na tę śmierć przygotowany, choćby jej pragnął i nie lękał się jej
przedtem, w tym jednym, rozstrzygającym momencie, uczuje z niczym
nieporównaną grozę. Bezpośrednio po śmierci staje dusza przed Sądem
Najwyższej Sprawiedliwości. Skończyło się, bowiem niewyczerpane dotąd Boże
Miłosierdzie.
Kto przekroczy granicę życia, staje wobec Jego
Sprawiedliwości samotny, nagi i czeka słusznego wyroku.
Do chwili pogrzebu dusza nie oddala się jeszcze od ziemi. Są to ostatnie chwile
przed podjęciem kary, czy nagrody, kiedy jej wolno jeszcze niewidzialnie krążyć
wśród ludzi.
Pod słowami “do chwili pogrzebu" rozumie się ten okres czasu, jaki wedle
obrządku, rytuału czy zwyczaju ma dzielić śmierć od pogrzebania ciała.
Gdyby
katolik np. dzięki jakimś tragicznym okolicznościom,
nie został pochowany
trzeciego dnia po śmierci,
dusza jego po upływie tego czasu i tak oddali się od
ziemi.
Dla duszy skazanej na CZYŚCIEC, rodzina ani bliscy nie mają
najmniejszego znaczenia, o ile nie można się od nich spodziewać
pomocy.
A jedyną formą tej pomocy i dowodem miłości czy przyjaźni,
jakiego wtedy od ludzi pragnie i na jaki czeka jest modlitwa.
Nieopisane cierpienia sprawia duszy niemożność powiedzenia ludziom, że ich łzy i
smutek nie przynoszą jej żadnej ulgi ani korzyści, że utrudniają tylko to i tak
straszne w swej powadze przejście i że ich ludzkie cierpienia są niczym wobec
mąk, na jakie ją niejako wydają, odmawianiem jej jedynego wsparcia: modlitwy,
lub dobrych uczynków.
3
O! Gdyby ludzie tacy wiedzieli, gdyby pomyśleli, gdyby spróbowali się wczuć w
bezradną rozpacz takiej duszy! Być tuż obok swoich najdroższych, błagać ich o
pomoc, dobijać się do ich sumienia i serca, wiedzieć, że to ostatnie chwile
łączności ze światem urwą się bezpowrotnie, chcieć krzyknąć na odchodnym,
jakiego potrzebują ratunku - a widzieć często, jak się ci najbliżsi właśnie oddają -
samolubnie własnej boleści, jak zasłuchani we własny ból, pochylają się nad
pustym ciałem, z którego jedyny sens się wycofał!
Dlatego też, jeśli dusza straci nadzieję wzbudzenia w najbliższych myśli
o modlitwie,
szuka gorączkowo nawet wśród obcych, kogoś, kto by jej
tego nie odmówił. I gdy znajdzie jakże umie być wdzięczna za pomoc!
Jakże stara się natchnieniami umocnić go w tej intencji!
Trwa też przy nim
do ostatniej chwili, nie wracając już wcale między swoich, którzy ją zawiedli,
zasmucili i ukazali w całej pełni egoizm ziemskich uczuć.
Zazwyczaj na straszną żałość i cierpienie narażona jest jeszcze dusza w czasie
pogrzebu. Są to najistotniejsze chwile jej łączności ze światem. I cóż przeważnie
widzi?
Rodzina rozpacza nad własną rozpaczą
a krewni i znajomi, mniej
lub bardziej obojętnie kroczą za karawanem, o tym tylko myśląc, jakby
się nieznacznie odłączyć od orszaku i zemknąć w najbliższą przecznicę...
Pozostali, omówiwszy wszystkie towarzyszące danej śmierci wypadki,
przechodzą do tematów ogólnych i dobrze, jeśli nie obmawiają złośliwie
nieboszczyka i jego rodziny! Nikt tu nie myśli o modlitwie. Nikt nie chce
milczenia, czy choćby samego pójścia na cmentarz, by ofiarować świa-
domie za tę krążącą wśród nich, często zrozpaczoną, przerażoną duszę!
Nikt sobie nie uświadamia, że ona wie, słyszy i czuje wszystko, i że
cierpi, jak tylko dusza cierpieć może!
Z chwilą pochowania ciała wszelki kontakt duszy z ziemią na razie się urywa i
dusza idzie na wyrokiem wyznaczone jej miejsce, od którego zacznie się jej
nagroda czy pokuta.
Od pierwszej chwili rozstania się z ciałem, ma dusza druzgocące lub radosne
zrozumienie ogromu i potęgi świata, do którego weszła, w przeciwstawieniu do
nędzy i małości wszystkiego, co zostawiła za sobą.
Doznaje też nagłego olśnienia.
Oto, to, co dotąd ludzkim umysłem
uważała za realne, za istniejące nie istnieje właśnie wcale.
Zaś to
wszystko, co przeważnie nazywała nierzeczywistym, nierealnym i wymyślonym
jest jedyną, nieodmienną, wiekuistą prawdą!
Ponieważ teraz nic już sądu jej nie mąci, z przeraźliwą dokładnością zdaje sobie
sprawę z tego, na co zasłużyła. Panująca tu nieodmiennie najdoskonalsza
Prawda, ta, która na ziemi wydawała się nieraz człowiekowi tak niewygodna, tak
daleka, tak trudna jakże prostą jest obecnie, kiedy już nie ma wyjścia, kiedy
nie można od niej celowo jak to bywało za życia odwrócić wzroku! Skazana
na
Czyściec dusza, zanim straci w pierwszym Kręgu Czyśćca świadomość
całokształtu swego życia, długości czekającej ją kary i jakości wiecznej nagrody,
przez cały czas od śmierci do pogrzebu wie,
że będzie musiała odpokutować
wszystkie winy i odrobić wszystkie zaniedbania.
4
I jakże jest szczęśliwą, że może!
Wie już teraz, jak niewspółmiernie lekkim -
jest najdłuższe i najbardziej przykre nawet życie w porównaniu do jednej choćby
chwili spędzonej w Czyśćcu. Z jakąż radością wróciłaby na ziemię, na nędzę, na
poniewierkę, na choroby, na poniżenia i jakby je teraz umiała pożytecznie
znosić!
Na ziemi można się każdą chwilą zasługiwać Bogu, można sobie
zaskarbiać Jego łaskę i przebaczenie - tu niczego już dla siebie zrobić
niepodobna!
Dusza stoi wobec Prawdy i ma najgłębsze zrozumienie, że to, co ją
czeka, jest sprawiedliwym następstwem win i własnych zaniedbań. Za łaskę, za
dowód niepojętej dobroci Bożej uważa też to właśnie, że będzie mogła cierpieć.
Jednym, wszystko oganiającym spojrzeniem widzi już teraz swoje zaniedbania,
niedociągnięcia, zlekceważenia i nie wyzyskania w sobie dobrych możliwości.
Widzi też jasno zysk, który mogła była spożytkowaniem ich osiągnąć. Pomyślmy,
jak dręczyłby się człowiek, który by za grosze odsprzedał los, na który potem
padłaby główna wygrana! Dusza dręczy się w podobny sposób, tylko o ileż
sroższą i straszniejszą krzywdę sobie wyrządziła, pozbawiając się własnowolnie
tej jedynej “głównej wygranej", o którą ludziom chodzić powinno.
Widzi także, że każde najlżejsze a podchwycone dobrą wolą drgnienie serca ku
dobremu, nie zostało pominięte. Każdy dobry uczynek, najdrobniejsze choćby
przezwyciężenie dla Boga skażonej natury, każdy wzlot myślą ku Niemu został
jej policzony, potrącony z długu i zapisany na jej dobro.
Dusza po śmierci zachowuje wszelkie duchowe uczucia. Nie ma zmysłów ani
ciała, które by mogły odczuwać ból fizyczny. Zostają jej jednak cierpienia
moralne. O wrażliwości i rozpiętości tych uczuć człowiek nie może sobie stworzyć
najmniejszego pojęcia.
Z chwilą śmierci, z chwilą, kiedy oczy ciała zamykają się na zawsze,
na zawsze
otwierają się już oczy duszy, które nigdy przez całą wieczność nie przestaną
widzieć, bez względu na to, czy spojrzenie takie sprawiać będzie duszy radość
czy cierpienie.
Człowiek mógł przez cale życie nie zastanawiać się nad sprawami duszy i
pozornie nie stanowiło to różnicy w jego sprawach doczesnych. Po śmierci nie
ma już innych spraw nad sprawy ducha!
I tak jak ciało chorzało przez
najdrobniejszą wadę ustroju, tak dusza po śmierci cierpi za najlżejsze od
zakreślonej jej planem Bożym linii, po której iść była powinna.
Podziwia też każdą myślą, każdym drgnieniem czucia Bożą sprawiedliwość i
najbardziej srogo nawet cierpiąc, nie buntuje się przeciw jej wyrokom.
Toteż, gdyby się jej nagle przed czasem otworzyła wolna droga do
wszelkich radości niebiańskich,
sama by ku nim nie poszła, nie czując się
ni godną ni gotową.
Człowiek ubogi, niewykształcony, nie ubrany odpowiednio i nie umiejący się
zachować, nie wszedłby też dobrowolnie na dworski bal! Choćby się nawet
przemknął niezauważony, nie umiałby brać w nim udziału. Tak samo źle czułaby
się dusza, gdyby przed oczyszczeniem i przygotowaniem miała wejść do
szczęśliwości wiecznej. Nie umiałaby jej po prostu przeżywać.
Po tamtej stronie,
5
[ Pobierz całość w formacie PDF ]